Tym razem będzie o poprawności politycznej i o wolności słowa. Na ogół poprawność polityczna jest wyśmiewana, jako przejaw cenzury i ograniczenia wolności wypowiedzi, pełni jednakże ważną, często niedostrzeganą funkcję. Język poprawności politycznej nie jest wynalazkiem ruchów emancypacyjnych, jego elementy pojawiały się już w języku dyplomatów od czasów króla Ćwieczka. Gdy trzeba było załagodzić spór, zawiązać porozumienie czy rozwiązać konflikt potrzebna była umiejętność takiego nazywania rzeczy by nie rozjątrzać starych animozji na nowo. Dzisiaj wzajemne stosunki państw są dużo bardziej zawiłe ale protokół dyplomatyczny pomaga utrzymać emocje na wodzy, jednym słowem politycy ubierają dla dobra stanu ciasny gorset norm, także językowych. Działalność ruchów emancypacyjnych sprawiła jednak, że to w polityce wewnętrznej poprawność polityczna odgrywa dzisiaj największą rolę. Urzędnik państwowy lub polityk wypowiadając się publicznie, czyni to w imieniu wszystkich obywateli, także mniejszości. Dlatego ksenofobiczne treści w takich wystąpieniach traktuje się szczególnie surowo (mówię cały czas o modelu demokracji liberalnej), do utraty stanowiska włącznie. Oprócz wzajemnego antagonizowania grup społecznych agresywna retoryka pozostawia za sobą smrodek, kłopotliwy dla partii czy magistratu. W tym przypadku ograniczenie wolności słowa uważam za uzasadnione, mniejszości są bardziej narażone na ostracyzm społeczny (wystarczy być innym) i należy im się szczególna ochrona. W interesie własnym i w interesie społecznym polityk powinien używać języka politycznej poprawności, zachowuje on bowiem w tym zakresie pełną użyteczność. Oczywiście znacznie lepsze efekty odniosłoby wyrzucenie uprzedzeń z głowy, na co jednak trudno na razie liczyć.
Teraz o przegięciu w drugą stronę, gdy polityczna poprawność, przy dobrych intencjach, zaczyna ograniczać swobodę myśli, słowa a nawet uderza w tych którzy są mniejszościom przychylni, ale nie dość. Posłużę się przykładami prosto ze Szwecji, gdzie doszły do władzy radykalne feministki (w tym płci męskiej). Cytaty pochodzą z artykułów Macieja Zaremby „Rzecznik obrażonych - szwedzki eksperyment” i „Homoseksualizm to też norma”. Oba są dostępne na stronach gazeta.pl i zachęcam do przeczytania.
1.„ Olga Hansson poczuła się dyskryminowana jako >>imigrantka<<, ponieważ uczelnia odradziła jej dalszą naukę ze względu na braki w szwedzkim. To nie mój problem - uważa Hansson. >>Jak ktoś uważa, że mam kłopoty w języku, to musi sprecyzować, jakie kłopoty, i dać jakąś pomoc, żebym nadrobiła braki<<. Uważa, że za uzyskanie przez nią dyplomu odpowiada uczelnia, a nie ona.
2.Fahima Maliki zgłasza, że oblano ją "z powodu przynależności etnicznej, domagając się, żeby jej szwedzki był poprawny".
3."Przy poziomie językowym, jaki prezentują ich prace, nie może być mowy o zaliczeniu, zwłaszcza że mają uczyć w klasach początkowych" taka opinia skłoniła dwóch kurdyjskich studentów do złożenia skargi na wykładowcę.
4.Carin Bergkvist poczuła się szczególnie dotknięta stwierdzeniem, że nie wiedział, iż ona jest lesbijką, , "skoro ujawniła się już w pierwszym semestrze".
5. Wedle definicji profesora Dona Kulicka: "Instytucje, działania i postawy, które upierają się, że społeczeństwo, kultura, historia oraz przetrwanie gatunku opierają się na heteroseksualności. Heternormatywność w społeczeństwie to wszystko... co sprawia, że heteroseksualność zdaje się czymś oczywistym i skłania ludzi do przyjmowania heteroseksualnej tożsamości".
6.W raporcie z zakresu Gender studies dwóch badaczy z WSP uznało za heteronormatywne zdanie: „Statystycznie w każdej klasie dwoje lub troje uczniów odczuwa pociąg do osób tej samej płci.”
7.Podobnie niepoprawne jest zdanie: „Wczoraj wyskoczyliśmy na miasto”, bowiem jeżeli jesteś mężczyzną wszyscy pomyślą, że pojechałeś z kobietą . Powinieneś więc powiedzieć: "Wczoraj wyskoczyliśmy za miasto, ja i mój partner - który jest kobietą". Inaczej twoja wypowiedź zostanie uznana przez ideologów teorii queer za homofobiczną.
8.Parę lat temu młodzieżówka RFSL, Krajowego Stowarzyszenia Równouprawnienia Seksualnego, domagała się, aby kilkanaście podręczników wpisać na "czarną listę”. Przykłady zdań uznanych za niewłaściwe:
"W szczególnych warunkach, np. w więzieniu, gdzie spotyka się wyłącznie osoby tej samej płci, osoby heteroseksualne mogą wykazywać chwilowe skłonności homoseksualne". Według młodzieżówki sugerowanie, że w niektórych warunkach seks homoseksualny może być drugim wyborem jest obraźliwe.
Zdanie: "Wielu homoseksualistów źle znosi uprzedzenia otoczenia, co może być obciążeniem" przyczynia się do „problematyzacji” homoseksualności.
Większość podręczników z „czarnej listy” wycofano.
Wyżej wymienione skargi studentów były po prostu sposobem na zaliczenie; nie sprawdzając czy zażalenie jest prawdziwe, uczelnia przydziela innego egzaminatora, który z reguły dla świętego spokoju przepuszcza delikwenta. Ustawa o równym traktowaniu sprzed ośmiu lat pozwala każdemu poczuć się obrażonym a ciężar dowodu, że osobnik jednak nie był dyskryminowany spoczywa na drugiej stronie. Skutki na szwedzkiej WSP są widoczne już dzisiaj. Zastraszeni wykładowcy ważą każde słowo, nigdy nie rozmawiają ze studentami bez obecności świadków, część po prostu zrezygnowała. Ustawa odbije się również na szkołach, gdzie nauczać będą kaleczący szwedzki absolwenci WSP.
Zaskoczę może niektórych, ale teorię queer mam jedynie za intelektualną zabawkę dla wykształconych feministek (także płci męskiej), niepotrzebną zwykłym gejom (do których i ja się zaliczam). Przyznam, że jako narzędzie wymuszania praw poprzez terroryzowanie sumień większości teoria queer jest skuteczna ale za wysoką cenę. Po pierwsze jest to niemoralne, po drugie wywołuje niechęć nawet u osób homofriendly. Może znajdę czas na omówienie książki Butler: „Uwikłani w płeć”, jeżeli zdołam cokolwiek z niej zrozumieć.
Na koniec jeszcze jedna sprawa, która mnie boli. Jest to nagminne wykorzystywanie wolności słowa do obrażania innych ludzi i całych grup. W Polsce prawo chroni nasze dobro osobiste, gdy ktoś wymieni nasze nazwisko w obraźliwym kontekście, lub gdy jesteśmy członkami grupy wyznaniowej czy etnicznej. Ze względów polityczno - religijnych osob o odmiennej orientacji ochrony prawnej nie posiadają.
Prawo do swobodnej wypowiedzi nie oznacza też prawa do wypisywania kłamstw. Poświadczanie nieprawdy jest czynem karalnym, zasłanianie się przy tym wolnością słowa to nic innego jak cyniczne wykorzystywanie idei leżącej u podstaw demokracji.
Dziękuję!
9 lat temu