Tematem dzisiejszego posta będzie Polak, który został papieżem; zmarły 2 kwietnia 2005 roku Jan Paweł II. Bez zbędnego przedłużania powiem, że bałwochwalczego stosunku Polaków wobec "naszego" papieża nie podzielam. Odwrotnie, uważam, że osoba której leży na sercu dobro gejowskiego środowiska, pozytywnego stosunku wobec tej postaci mieć nie może.
Stosunek do najbardziej charakterystycznego wytworu filozofii Jana Pawła II o największej sile rażenia czyli koncepcji 'cywilizacji śmierci' już na tym blogu w istocie wyraziłem. Podstawowymi jej składnikami mają być bowiem homoseksualizm, aborcja i eutanazja; o czym w zasadzie wie dzisiaj każde dziecko. Sam autorytet papieża wystarczał by Polacy spijali z jego ust każde słowo, stało się więc wielkie nieszczęście, że tak wyrazista idea jego autorstwa podparła już wcześniej silnie zakorzenione przekonania. Mit o nieomylności papieża, zbudowany na oficjalnym dogmacie dał przyczynę do zakonserwowania złowrogiej 'cywilizacji śmierci' i strachu przed nią w wielu umysłach.
To po pierwsze. Równie poważny zarzut mam wobec kierunku reform jaki obrał papież dla kościoła katolickiego już od początku swojego pontyfikatu. W praktyce oznaczały one zastopowanie realizacji postanowień II Soboru Watykańskiego. To Jan Paweł II odpowiada za powstrzymanie dyskusji nad złagodzeniem stosunku kościoła wobec homoseksualizmu (trudno sobie wyobrazić teraz, że w tamtym okresie toczyła się dyskusja nad kapłaństwem kobiet). Ostry zakaz święcenia osób o „obiektywnie nieuporządkowanych skłonnościach” został wydany jeszcze za czasów jego urzędowania. Dziwne fragmenty katechizmu katolickiego taki jak cytowany powyżej zostały dopisane kilka lat wcześniej.
9 lipca roku 2000 Jan Paweł II odwiedził w ramach Jubileuszu Więźniów rzymski zakład karny „Regina Coeli”. Podczas kazania papież podkreślił potrzebę przemiany wewnętrznej. Osadzony zastanawiając się nad własnym życiem, miał ulegać stopniowej przemianie by w końcu stać się pełnoprawnym członkiem społeczeństwa. Przed odlotem do gniazda zaapelował o skrócenie kary wszystkim więźniom.
Tego samego dnia odbywała się w Rzymie parada gejowska. Kilka godzin po wizycie w więzieniu, papa potępił wszystkich uczestników parady podczas niedzielnej modlitwy Anioł Pański. Przesłanie rozpoczął słowami: „Muszę wreszcie wspomnieć o dobrze znanych manifestacjach, jakie odbyły się w Rzymie w minionych dniach. W imieniu Kościoła Rzymu nie mogę nie wyrazić rozgoryczenia z powodu afrontu uczynionego Wielkiemu Jubileuszowi Roku 2000 oraz wartościom chrześcijańskim Miasta, tak drogiego sercu katolików na świecie. Kościół nie może przemilczeć prawdy, gdyż okazałby się mniej wierny Bogu Stwórcy i nie pomagałby w rozpoznaniu tego, co dobre, i tego, co złe”. Praktycznie pokazał tym samym gejom miejsce jakie zajmują w katolickim systemie moralnym, to jest daleko za osadzonymi przestępcami, co do których jednak istnieje jeszcze nadzieja.
Za niewątpliwy sukces pontyfikatu Jana Pawła II uważa się dialog ekumeniczny, tkwiący jednak w chwili obecnej w martwym punkcie. W trakcie osławionych spotkań modlitewnych duchowni, wraz z wiernymi i tak modlili się w swoich kościołach; prawosławni w swoich, luteranie swoich, Żydzi w synagogach. Nie jest to dziwne, nawet odłamy tej samej religii trudno pogodzić ze sobą bez pominięcia podstawowych założeń tychże. „Trudno pogodzić” jest w tym przypadku skrajnym eufemizem. Wynika to z samej istoty religii, służącej wyłącznie interesom grupy wyznawców skupionych wokół wspólnoty.
Najbardziej szkodliwą w skutkach dla kościoła katolickiego decyzją w ogóle było być może przywrócenie ekskomunik dla teologów, których myśli wydają się hierarchom zbyt kontrowersyjne lub wręcz heretyckie. W praktyce oznacza to zastój ideowy kościoła a raczej jego zakonserwowanie. Przykładowo zakazem wykładania teologii objął papież jednego z najwybitniejszych teologów XX wieku, Hansa Künga, niezwykle aktywnego podczas II Soboru Watykańskiego. Naturalnym kontynuatorem konserwatywnej polityki papieża Polaka jest Benedykt XVI, którego ostatnich poczynań komentować nie będę, wszyscy mają je z pewnością świeżo w pamięci.
By było jasne, dobro jakiegokolwiek kościoła mam absolutnie gdzieś; jedyne dobro jakie mam na uwadze to dobro własne i dobro słabszych. Strefa sacrum przestanie mnie interesować kiedy duchowni zajmą się faktycznie zbawieniem itd zamiast w kółko uprawiać biznes i politykę. W takie bajki oczywiście nie wierzę
Dziękuję!
9 lat temu