piątek, 6 marca 2009

Granice wolności: podpunkt 11

Tym razem będzie o poprawności politycznej i o wolności słowa. Na ogół poprawność polityczna jest wyśmiewana, jako przejaw cenzury i ograniczenia wolności wypowiedzi, pełni jednakże ważną, często niedostrzeganą funkcję. Język poprawności politycznej nie jest wynalazkiem ruchów emancypacyjnych, jego elementy pojawiały się już w języku dyplomatów od czasów króla Ćwieczka. Gdy trzeba było załagodzić spór, zawiązać porozumienie czy rozwiązać konflikt potrzebna była umiejętność takiego nazywania rzeczy by nie rozjątrzać starych animozji na nowo. Dzisiaj wzajemne stosunki państw są dużo bardziej zawiłe ale protokół dyplomatyczny pomaga utrzymać emocje na wodzy, jednym słowem politycy ubierają dla dobra stanu ciasny gorset norm, także językowych. Działalność ruchów emancypacyjnych sprawiła jednak, że to w polityce wewnętrznej poprawność polityczna odgrywa dzisiaj największą rolę. Urzędnik państwowy lub polityk wypowiadając się publicznie, czyni to w imieniu wszystkich obywateli, także mniejszości. Dlatego ksenofobiczne treści w takich wystąpieniach traktuje się szczególnie surowo (mówię cały czas o modelu demokracji liberalnej), do utraty stanowiska włącznie. Oprócz wzajemnego antagonizowania grup społecznych agresywna retoryka pozostawia za sobą smrodek, kłopotliwy dla partii czy magistratu. W tym przypadku ograniczenie wolności słowa uważam za uzasadnione, mniejszości są bardziej narażone na ostracyzm społeczny (wystarczy być innym) i należy im się szczególna ochrona. W interesie własnym i w interesie społecznym polityk powinien używać języka politycznej poprawności, zachowuje on bowiem w tym zakresie pełną użyteczność. Oczywiście znacznie lepsze efekty odniosłoby wyrzucenie uprzedzeń z głowy, na co jednak trudno na razie liczyć.

Teraz o przegięciu w drugą stronę, gdy polityczna poprawność, przy dobrych intencjach, zaczyna ograniczać swobodę myśli, słowa a nawet uderza w tych którzy są mniejszościom przychylni, ale nie dość. Posłużę się przykładami prosto ze Szwecji, gdzie doszły do władzy radykalne feministki (w tym płci męskiej). Cytaty pochodzą z artykułów Macieja Zaremby „Rzecznik obrażonych - szwedzki eksperyment” i „Homoseksualizm to też norma”. Oba są dostępne na stronach gazeta.pl i zachęcam do przeczytania.
1.„ Olga Hansson poczuła się dyskryminowana jako >>imigrantka<<, ponieważ uczelnia odradziła jej dalszą naukę ze względu na braki w szwedzkim. To nie mój problem - uważa Hansson. >>Jak ktoś uważa, że mam kłopoty w języku, to musi sprecyzować, jakie kłopoty, i dać jakąś pomoc, żebym nadrobiła braki<<. Uważa, że za uzyskanie przez nią dyplomu odpowiada uczelnia, a nie ona.
2.Fahima Maliki zgłasza, że oblano ją "z powodu przynależności etnicznej, domagając się, żeby jej szwedzki był poprawny".
3."Przy poziomie językowym, jaki prezentują ich prace, nie może być mowy o zaliczeniu, zwłaszcza że mają uczyć w klasach początkowych" taka opinia skłoniła dwóch kurdyjskich studentów do złożenia skargi na wykładowcę.
4.Carin Bergkvist poczuła się szczególnie dotknięta stwierdzeniem, że nie wiedział, iż ona jest lesbijką, , "skoro ujawniła się już w pierwszym semestrze".
5. Wedle definicji profesora Dona Kulicka: "Instytucje, działania i postawy, które upierają się, że społeczeństwo, kultura, historia oraz przetrwanie gatunku opierają się na heteroseksualności. Heternormatywność w społeczeństwie to wszystko... co sprawia, że heteroseksualność zdaje się czymś oczywistym i skłania ludzi do przyjmowania heteroseksualnej tożsamości".
6.W raporcie z zakresu Gender studies dwóch badaczy z WSP uznało za heteronormatywne zdanie: „Statystycznie w każdej klasie dwoje lub troje uczniów odczuwa pociąg do osób tej samej płci.”
7.Podobnie niepoprawne jest zdanie: „Wczoraj wyskoczyliśmy na miasto”, bowiem jeżeli jesteś mężczyzną wszyscy pomyślą, że pojechałeś z kobietą . Powinieneś więc powiedzieć: "Wczoraj wyskoczyliśmy za miasto, ja i mój partner - który jest kobietą". Inaczej twoja wypowiedź zostanie uznana przez ideologów teorii queer za homofobiczną.
8.Parę lat temu młodzieżówka RFSL, Krajowego Stowarzyszenia Równouprawnienia Seksualnego, domagała się, aby kilkanaście podręczników wpisać na "czarną listę”. Przykłady zdań uznanych za niewłaściwe:
"W szczególnych warunkach, np. w więzieniu, gdzie spotyka się wyłącznie osoby tej samej płci, osoby heteroseksualne mogą wykazywać chwilowe skłonności homoseksualne". Według młodzieżówki sugerowanie, że w niektórych warunkach seks homoseksualny może być drugim wyborem jest obraźliwe.

Zdanie: "Wielu homoseksualistów źle znosi uprzedzenia otoczenia, co może być obciążeniem" przyczynia się do „problematyzacji” homoseksualności.

Większość podręczników z „czarnej listy” wycofano.

Wyżej wymienione skargi studentów były po prostu sposobem na zaliczenie; nie sprawdzając czy zażalenie jest prawdziwe, uczelnia przydziela innego egzaminatora, który z reguły dla świętego spokoju przepuszcza delikwenta. Ustawa o równym traktowaniu sprzed ośmiu lat pozwala każdemu poczuć się obrażonym a ciężar dowodu, że osobnik jednak nie był dyskryminowany spoczywa na drugiej stronie. Skutki na szwedzkiej WSP są widoczne już dzisiaj. Zastraszeni wykładowcy ważą każde słowo, nigdy nie rozmawiają ze studentami bez obecności świadków, część po prostu zrezygnowała. Ustawa odbije się również na szkołach, gdzie nauczać będą kaleczący szwedzki absolwenci WSP.


Zaskoczę może niektórych, ale teorię queer mam jedynie za intelektualną zabawkę dla wykształconych feministek (także płci męskiej), niepotrzebną zwykłym gejom (do których i ja się zaliczam). Przyznam, że jako narzędzie wymuszania praw poprzez terroryzowanie sumień większości teoria queer jest skuteczna ale za wysoką cenę. Po pierwsze jest to niemoralne, po drugie wywołuje niechęć nawet u osób homofriendly. Może znajdę czas na omówienie książki Butler: „Uwikłani w płeć”, jeżeli zdołam cokolwiek z niej zrozumieć.

Na koniec jeszcze jedna sprawa, która mnie boli. Jest to nagminne wykorzystywanie wolności słowa do obrażania innych ludzi i całych grup. W Polsce prawo chroni nasze dobro osobiste, gdy ktoś wymieni nasze nazwisko w obraźliwym kontekście, lub gdy jesteśmy członkami grupy wyznaniowej czy etnicznej. Ze względów polityczno - religijnych osob o odmiennej orientacji ochrony prawnej nie posiadają.
Prawo do swobodnej wypowiedzi nie oznacza też prawa do wypisywania kłamstw. Poświadczanie nieprawdy jest czynem karalnym, zasłanianie się przy tym wolnością słowa to nic innego jak cyniczne wykorzystywanie idei leżącej u podstaw demokracji.

7 komentarzy:

  1. przecież oczywiste jest, że niektórzy studenci posuną się do wszystkiego byleby dostać zaliczenie. Więc po co mieli się uczyć,marnować czas jak do zdania wystarczyło tylko zastraszyć paru wykładowców.
    a w tych przykładach to już nie jest teoria queer. To jest paskudne wykorzystywanie czegoś co miało być dobre dla własnych celów.
    Dużo jest osób hetero, które tolerują homoseksualizm, ale go nie rozumieją.
    Niestety grupa, która tego nie toleruje jest znacznie większa.W której znajdują się ludzie, którzy mają większa siłę przebicia(politycy,księża,aktorzy) niż zwykły człowiek. I nic nie zmieni tego, że np.dla większości starszych osób słowa księdza są święte. Ksiądz mówi, że homo jest be? No to trzeba homo wyplenić.
    A politycy będą mówić, to co chce usłyszeć społeczeństwo. a że większa grupa polskiego społeczeństwa to homofoby naturalnie politycy też muszą tacy być.
    Przecież politycy jakby naprawdę chcieli to mogliby zmienić parę ustaw, ułatwić homoseksualista życie. ale nie, oni wolą kombinować jak najwięcej zaoszczędzić kosztem społeczeństwa niż zrobić cokolwiek pożytecznego...

    OdpowiedzUsuń
  2. przykładowo, zawsze przy organizacji parad jest problem z ustaloną trasą, bowiem zaraz zaczynają się pluć rozmaite katolickie organizacje, kościół czy stowarzyszenia kombatantów wojennych, że to i tamto miejsce jest uświęcone, więc zboczeńcy i dewianci stamtąd won, inaczej sprofanują ulicę\plac\budynek sakralny samą swoją obecnością.
    większość nie zachowuje umiaru w ograniczaniu praw i naruszaniu godności mniejszości, a ostatnimi czasy politycy prawicy bez skrępowania łamią wszelkie reguły politycznej poprawności (i przyzwoitości)swoimi jawnie homofobicznymi wypowiedziami

    OdpowiedzUsuń
  3. Każdy powinien mieć prawo mówić publicznie, co uważa za słuszne, tak długo, jak nie narusza godności innych ludzi ani nie nawołuje do nienawiści. Żadne inne dodatkowe prawa ani ułatwienia nie są potrzebne, a wręcz są szkodliwe, bo budują poczucie niesprawiedliwości. Tak więc za szydzenie z czyjejś orientacji powinna obowiązywać identyczna kara, jak za szydzenie z czyjejś religii Jednak nie uważam że za pobicie geja powinna grozić wyższa kara niż za pobicie strejta. Tak samo orientacja nie może być powodem zwolnienia kogoś z pracy (bo jest to powód irracjonalny), ale geje nie powinni być też w tym zakresie w żaden sposób dodatkowo chronieni prawnie - wtedy w jeszcze większym stopniu pracodawcy baliby się zatrudniać jawnych gejów (na marginesie dodam, że dla trzeźwo myślącego pracodawcy homoseksualna orientacja pracownika powinna być wręcz zaletą).

    Niestety w polskich warunkach z trzeźwym myśleniem mamy do czynienia niezwykle rzadko. Jak zauważyła Kasia, tutaj wciąż dominuje głównie myślenie sakralne - czyli lud ślepo wierzy w to ksiądz powie z ambony, natomiast politycy mówią to, co ludzie chcą usłyszeć a chcą usłyszeć wizję świata spójną z wizją świata przedstawioną przez księdza z rzeczonej ambony. Tak długo jak ten mechanizm będzie miał się dobrze, a ma się obecnie wyśmienicie, tak długo będziemy mieli do czynienia z poprawnością kościelną (zamiast politycznej). Już światopoglądowo jest Polsce o wiele dalej do Europy niż innym państwom z regionu, jak Czechy, Słowacja czy Węgry, i ta różnica będzie się wciąż powiększać. I jest to moim zdaniem o wiele istotniejsze ograniczanie wolności słowa, niż poprawność polityczna wynikająca (o ile) z teorii queer, co do której (teorii) mam podobne zdanie jak Ty, Krzysiu.

    OdpowiedzUsuń
  4. pisząc o ograniczeniu wolności słowa przez poprawność polityczną miałem na myśli kraje Zachodu a w szczególności skandynawskie, gdzie teoria queer ma dużo do powiedzenia.
    u nas faktycznie znacznie większe znaczenie ma by nie podpaść kościelnym

    OdpowiedzUsuń
  5. o a dzisiaj (16.05.09) w krakowie lgbt zorganizowali sobie (bodajże na rynku) paradę tolerancji. oczywiście bez nop-u żadna taka parada, by się nie odbyła. jakie jest bydło z tych prawicowo-katolo-narodowców, to aż trudno to opisać. czasem się zastanawiam, po jaką cholerę policja, która zawsze jest obecna przy takich "zabawach na przekrzykiwanie się", dostaje w ogóle karabiny na gumowe kulki do łap, skoro nawet nie potrafi z nich prawidłowo korzystać. chociaż ci akurat mieli chyba tylko pały, ale tak czy siak, jakby jeden z drugim dostał po łbie, to może by się zastanowił, że nie ładnie jest obrażać innych tylko i wyłącznie za orientację. chociaż z drugiej strony, z tym nop-owych betonem nie ma co dyskutować, oni i tak nie zrozumieją.

    a nawet parę osłów pis-u (znalazł się też jeden z po) napisało list do prezia krakowa, żeby ten paradę już więcej nie organizował. ale ten się nie dał naciskom, bo nie widzi nic w tym złego, oraz przede wszystkim nie ma w tym łamania prawa, skoro organizowana jest legalnie przez stowarzyszenia, organizacje itp.

    http://www.youtube.com/watch?v=TdIEyrwu2X8

    OdpowiedzUsuń
  6. spoko piosenka, mało takich polskich:D
    prezydent Krakowa nie ma wyjścia, gdyż zakazać demonstracji, gdy ta jest zgłoszona zgodnie z przepisami po prostu mu nie wolno. Był już wyrok Trybunału w Strasburgu w sprawie zakazu parady w Warszawie (wybitne osiągnięcie Lecha Kaczyńskiego) i Sądu Administracyjnego, w sprawie zakazu parady poznańskiej. Oba nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do interpretacji konstytucyjnego prawa do demonstrowania

    OdpowiedzUsuń

Żaden z postów nie wyczerpuje tematu (za pominięte aspekty nie odpowiadam:P) add-ony mile są za to widziane w komentarzach